Nigdy nie czuje się bardziej
bezbronna. Tak było i wtedy. Jest sobota. 11 osób. Pomieszczenie, w którym nie
rozprasza się żadne światło. Nie ma różnicy, czy oczy są otwarte, czy zamknięte
masz przed nimi jedynie czarną dziurę. Powoli wpadam w panikę. W pierwszych
chwilach stanowczo stwierdzam: - Nie zostanę tu ani minuty dłużej. Niech
mnie ktoś stąd wypuści. Ale On mnie uspokaja i trzyma za rękę. Tylko
dlatego decyduję się zostać. Nie puszczam Go na krok. Lewą ręką trzymam się
ściany. Chodzimy po pokoju. Wszystkie rzeczy poznajemy za pomocą dotyku.
Wytężamy słuch. Każdy sygnał chroni przed podeptaniem osoby znajdującej się
przed, a także przed zagubieniem się w ciemnej otchłani. Jestem przerażona.
Czuję się jak zagubione dziecko, obijam się o napotykane przedmioty. Za pomocą
dotyku próbuję odgadnąć, co znajduje się w zwiedzanym przez nas domku. Ktoś
wydaje polecenie: - Wychodzimy na ulicę. Tam jest najniebezpieczniej. Wpadamy
na metalowe barierki, słupy. Ocieramy się o stojące na parkingu samochody. W
warzywniaku, za pomocą dotyku rozpoznajemy warzywa. To dość proste zadanie.
Zdecydowanie łatwiejsze niż odnalezienie się wśród zgiełku ulicy. Idziemy do
lasu. W powietrzu unosi się zapach drzew. Słychać śpiew ptaków i szum wody.
Przechodzimy przez most. Upewniam się czy On idzie za mną. Przecież nie mogę go
zgubić. Wchodzimy do chatki myśliwego. Kiedy dotykam futra jakiegoś zwierzęcia,
krzyczę ze strachu. To okropnie włochate uczucie. Aby rozluźnić się przy
dźwiękach muzyki klasycznej, przechodzimy do Muzeum Sztuki. Najłatwiej poznać
Buddę. Po tym stożku na głowie. Jest tam również Dawid i kalendarz Majów. I
wreszcie odprężenie. Wchodzimy do baru. Po omacku wdrapuję się na krzesło. - Niewidomym trzeba pomagać, ale nie można się
nad nimi użalać. – mówi. To Pani przewodnik. Straciła wzrok, ale w życiu
radzi sobie równie dobrze co osoby zdrowe. - Wchodząc na Niewidzialną Wystawę możecie poczuć się jak ci, którzy
przeżywają swój pierwszy dzień jako niewidomi. Dzień po utracie wzroku. –
dodaje. We mnie, człowieku, który każdego dnia po przebudzeniu widzi poranne
słońce i twarze swoich bliskich, moment wejścia w świat ciemności spowodował
paraliż. Natłok myśli przebiega przez moją głowę. Jak dobrze mieć świadomość, że z tego
świata jest wyjście. Widzę strużkę światła, coś jak tunel w drodze do
Raju. Początkowo jasność razi moje oczy. A później jest tylko jedna myśl: - Zostałam
obdarzona darem, który wydaje się być oczywistością. A jednak docenisz jak stracisz... Nie potrafię wypowiedzieć słowa. Dziękuję Mu w myślach.
A Wy, mieliście okazję wędrować po świecie ciemności? Może odwiedziliście Niewidzialną?
"Miasto Ślepców" ? :)
OdpowiedzUsuńNiewidzialna wystawa. :)
Usuńnie słyszałam :) koniecznie muszę się wybrać :)
UsuńPiękny opis. Na początku myślałam, że to może fragment jakiegoś opowiadania :)
OdpowiedzUsuńCzytając to przechodziły mnie ciary! Muszę koniecznie wybrać się na tą wystawę. Właśnie po to by w tym pędzie, wyścigu szczurów, docenić taką "oczywistość". I może trochę spokornieć :)
Bardzo ciekawe, może się wybiorę.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post, a w nim kod zniżkowy dla czytelników na biżuterie i akcesoria!
http://onlyforbeauty.blogspot.com/2014/08/calabrian-style.html
Kreatywnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://mkujawska.blogspot.com/